Trzy niedrogie biele na lato

Cześć. Upały wprawdzie nieco zelżały, jednak lato nadal trwa i jeszcze niejeden gorący dzień przed nami. Czerwień na razie leży w „piwniczce”, a my delektujemy się lżejszą, delikatniejszą bielą. To jej poświęcony jest dzisiejszy wpis, jednak na tapet weźmiemy nie jedno, a aż trzy wina. Zapraszam do lektury.

Kilka słów na początek

Z rozrzewnieniem wspominam czasy naszej pierwszej wycieczki do Bolonii. Chociaż wino gościło już wtedy w naszym domu relatywnie często, to były to głównie butelki proste i niedrogie, kupowane przede wszystkim w supermarketach, a tylko czasami w sklepach specjalistycznych. Dopiero wizyta w „królestwie lazanii” rozpaliła w nas chęć do spróbowania czegoś więcej. Kiedy wróciliśmy do Polski, od razu rzuciłem się do szukania nowych etykiet. Czasy były ciekawe, gdyż dwie największe sieci supermarketów – Lidl i Biedronka – prowadziły wówczas zaciekłą wojnę na wino. Mimo wielu nietrafionych butelek, które pojawiały się wtedy na półkach – nieudanych, za drogich lub też zbyt ambitnych dla przeciętnego odbiorcy – ogólnie rzecz ujmując winomani nie mogli narzekać. Obie sieci z wielką regularnością ustawiały na półkach swoich sklepów co raz to nowe flaszki. Lidl celował głównie w winach węgierskich, między innymi z Tokaju, i francuskich – często z prestiżowego regionu Bordeaux. Biedronka w mojej ocenie była zawsze nieco pogubiona w swojej strategii, sprowadzając głównie wina tańsze, ale strasząc też sprzedawanymi za „grosze” ewidentnie nieudanymi przedstawicielami drogich apelacji (pojawiały się np. Barolo i Barbaresco, jeśli dobrze pamiętam – z miernym skutkiem sprzedażowym). Inne sklepy, z niewielkimi wyjątkami, jedynie przyglądały się tym zmaganiom. Mimo że zawsze byłem team Lidl, skłamałbym, gdybym powiedział że nie kupiłem ani jednej butelki (kupiłem i to nawet sporo) w sklepie spod znaku nakrapianego owada. Przyszłość wina na półkach polskich sklepów wielkopowierzchniowych rysowała się wtedy różowo, a często natrafić można było na stwierdzenia, że będzie już tylko lepiej – w końcu dostępność wina szybko rosła.

Po wielu miesiącach walki stało się jasne, że mój faworyt wygrał winne zmagania. Biedronka porzuciła rywalizację i skupiła się na najprostszych winach, których cena rzadko przekraczała dwadzieścia złotych. Lidl, którego pozycja była od tego momentu niezagrożona, niestety spoczął na laurach. Nowe oferty pojawiały się coraz rzadziej i raczej nie zdarzały się w nich butelki podnoszące ciśnienie (chyba, że słabą jakością). Wkrótce pojawił się nowy projekt – Winnica Lidla. Wyczyścił on sklepowe półki z lepszych etykiet, stanowiących teraz asortyment nowego sklepu internetowego. Mimo stałego powiększania się rynku wina w Polsce, z przykrością muszę więc stwierdzić, że najlepsze czasy dla wina w polskich marketach mamy póki co za sobą. Pozostałe sieci zdają się być zadowolone z nowych porządków, bez żenady zapełniając półki kolejnymi partiami Carlo Rossi czy Kadarki.

Obecnie butelki przyniesione z marketu to u nas domu rzadkość. Oczywiście przez lata profil pitego przez nas wina mocno się zmienił, nie da się temu zaprzeczyć. Niedrogie, a przyzwoite marketowe butelki miałyby jednak nadal miejsce w tym systemie, zapewniając proste wino do codziennego obiadu lub stanowiąc dobry wybór na imprezę, gdy zwykle nie ma czasu na winne medytacje. Niestety oferta marketowych półek jest obecnie chyba najsłabszą, jaką pamiętam. Tym bardziej warto podzielić się nielicznymi pijalnymi znaleziskami. Poniżej przedstawiam trzy wina, które nie zubożą zanadto Waszej kieszeni, a ich postawienie na stole z pewnością nie będzie powodem do wstydu. Dodatkowo większość z Was bez problemu znajdzie je w swojej najbliższej okolicy. Pijcie powoli! Nie wiem kiedy przyjdzie nam spróbować kolejnych nowości.

Deidesheimer Weinmanufaktur Pfalz Riesling Bio trocken 2021

Cena: 26,99zł w sieci Lidl (kupiłem w promocji za 22,99zł)

Zaczniemy od debiutanta na supermarketowych półkach, stuprocentowego rieslinga od dużej kooperatywy z Palatynatu – Winzerverein Deidesheim (Deidesheimer Weinmanufaktur to marka stworzona przez nią na potrzeby supermarketów). Wino jest proste, ale porządnie zrobione. Aromatycznie dosyć typowe: prezentuje jabłka, cytrusy – głównie limonki, morele i odrobinę białych kwiatów na początku. W ustach świeże, lekko mineralne, z dobrą kwasowością złamaną nieco odrobiną cukru resztkowego, wyraźnie sciągające język. Finisz zaskakująco długi, jak na tę półkę cenową. Przyzwoite, dobrze sprawdzi się na grillu lub podczas relaksu na tarasie. 3,5/5

Greyrock Sauvignon Blanc 2022

Cena: 26,99zł w sieci Biedronka

To prawdziwy biedronkowy klasyk i wino legenda. Mój siódmy lub ósmy rocznik tej etykiety. Greyrock to taki nowozelandzki Zawisza Czarny – jeśli nie wiesz co kupić (lub nie masz co kupić), nie zawiedzie. Powstały w stu procentach z lubianego przez Polaków szczepu sauvignon blanc, jest szczery i prostolinijny. Poprzedni rocznik smakował mi nieco bardziej, będąc ostrzejszym i bardziej wytrawnym. Tym razem wino nieco złagodniało. W nosie napotkamy typowe dla nowozelandzkich sauvignon blanc nuty marakui, słodkiej zielonej papryki, owoców cytrusowych w postaci grejpfrutów i cytryn. Pojawia się też sporo żółtego agrestu. Więcej tu słodyczy względem poprzednich roczników. Cukier wyraźnie zaznaczony jest również na podniebieniu, na szczęście typowa dla szczepu wysoka kwasowość jest w gotowości, pilnując balansu. Tu również pojawiają się cytrusy, dodatkowo zwiększając uczucie świeżości. Nie jest to oczywiście wino specjalnie ambitne, ale w swojej cenie to świetny wybór na upalne dni. 3,6/5

Weingut Rappenhof Dr. Muth Rheinhessen Riesling trocken 2022

Cena: 39,99zł w sieci Aldi

Chociaż uwielbiam niemieckie rieslingi (głównie mozelskie), pojawienie się w Aldim nowego rocznika tego wina powitałem z raczej umiarkowanym zainteresowaniem. Trochę ponad rok temu, zachęcony recenzją na Winicjatywie, spróbowałem rocznika 2020 i niestety nie zrobił on na mnie najlepszego wrażenia. Delikatnie rzecz ujmując, wino aromatycznie przypominało wodę. Fakt, że była to niezwykle rześka woda z górskiego potoku niewiele tu znaczy (kiepsko jak na wino od producenta zrzeszonego w prestiżowym VDP). Zastanawiałem się czy w ogóle próbować nowego rocznika. Ostatecznie znowu skłoniła mnie do tego (ponownie pozytywna) recenzja, która pojawiła się na wspomnianym wcześniej portalu. Na szczęście tym razem wino jest rzeczywiście solidne. Nieskomplikowane, ale zaskakująco skoncentrowane i wyraziste jak na tę półkę cenową, wręcz z odrobiną głębi. Nos uderza nas aromatami papai, zielonego jabłka i cytrusów na czele z grejpfrutami. Wszystko przyprawione bukietem świeżych ziół. Usta podobne, jabłkowo-cytrusowe, bardzo wytrawne. Wysoka, pełna wigoru kwasowość i nuta mineralna dają mu dużo świeżości. Porządne wino. 3,6/5

Kilka słów na koniec

Jeśli znajdę kolejne, godne polecenia wina tej kategorii, z pewnością o  nich usłyszycie. Na razie to tyle. Pamiętajcie, że decydując się na powyższe butelki nie kupujecie win wybitnych. To po prostu porządne średniaki za niewielkie pieniądze. Za wina z wyższej półki przyjdzie nam niestety zapłacić sporo więcej. Dziękuję za to, że przeczytaliście ten tekst do końca i zapraszam do komentowania. Cześć!

2 myśli w temacie “Trzy niedrogie biele na lato

Dodaj komentarz