La Maison Penet Comte de Grimm Blanc de Blancs Crémant d’Alsace AOC

Cześć! Już dosyć długo nie było nowego wpisu. Niestety czasu mało, a po drodze jeszcze urlop. W ostatnim wpisie gotowaliśmy. Dzisiaj wrócimy do tematu wina, a konkretnie wina musującego produkowanego metodą tradycyjną. Przedstawiam La Maison Penet Comte de Grimm Blanc de Blancs Crémant d’Alsace AOC.

Kilka słów na początek

Nim przejdziemy do omówienia dzisiejszego bohatera, jak zwykle kilka słów wstępu. Nie będę się dzisiaj ponownie rozpisywał na temat mojej admiracji win musujących oraz przewagi tych produkowanych metodą tradycyjną nad ciągle popularnym proscecco. Zamiast tego postanowiłem „naskrobać” kilka zdań na temat technikaliów. Jako, że omawiam dzisiaj alzackiego crémanta, przyjrzyjmy się krótko tzw. metodzie tradycyjnej produkcji win musujących (w Szampanii zwanej po prostu szampańską). Zasady tej metody są wprawdzie powszechnie znane wśród osób interesujących się winem, jednak dla większości czytających tego bloga mogą być to rzeczy nowe.

Zacznijmy od paru słów na temat historii metody tradycyjnej. Należy podkreślić, że nie da się wskazać jednej konkretnej daty wyznaczającej moment jej powstania. Chociaż zgodnie z tradycją powstanie musujących win szampańskich przypisuje się francuskiemu mnichowi – Dom Pierre Pérignonowi, żyjącemu w XVII wieku, to tak naprawdę podobne trunki produkowano we Francji już wcześniej, metodą zwaną obecnie jako pradawna. Powstanie znanego nam obecnie szampana było procesem długim i wymagającym wielu odkryć w obrębie różnych obszarów nauki, takich jak hutnictwo szkła, mikrobiologia czy technologia żywności (Kasiu, dziękuję za konsultacje😉). Mówiąc inaczej, kolejne pokolenia winiarzy coraz lepiej radziły sobie z różnymi problemami, takimi jak okiełznanie procesu fermentacji i higiena produkcji, pękające pod wpływem ciśnienia butelki czy powstawanie w nich mało atrakcyjnego osadu drożdżowego. Patrząc z tej strony, datę powstania szampanów, przypominających te znane obecnie, powinniśmy przesunąć przynajmniej do pierwszej połowy wieku XIX.

No dobrze, ale na czym polega sama metoda, zapytacie? Już tłumaczę. Pierwszym etapem jest stworzenie wina bazowego. By zachować świeżość i odpowiednią kwasowość trunku, zwykle używa się do tego nieprzesadnie dojrzałych owoców. Dlatego też idealnym miejscem do produkcji tradycyjnych musiaków są miejsca o chłodniejszym klimacie (chłodny klimat Szampanii był tu od początku sprzymierzeńcem winiarzy). Powstałe wino bazowe jest jeszcze winem spokojnym – magia musowania pojawi się dopiero w kolejnym etapie produkcji. Teraz ten „półprodukt” trafia do szczelnie zamkniętych butelek z dodatkiem „koktajlu” składającego się z cukru i drożdży (liqueur de tirage). Ten pierwszy stanowi pożywkę dla tych drugich. Efektem procesu jest wytworzenie się dwutlenku węgla w formie pożądanych przez klientów bąbli. Kiedy drożdże zakończą swoje zadanie, obumierają z braku pożywienia i opadają na dno butelki w formie osadu. W jego towarzystwie wino spędza następne miesiące lub lata (élevage sur lies), nabierając aromatów i głębi, układając się. Kiedy dojrzewanie się kończy, a osad spełni swoje aromatyzujące zadanie, należy się go pozbyć. Każdą butelkę, powoli, przez wiele dni, odwraca się dnem do góry (remuage). W ten sposób osad z dna butelki trafia do jej szyjki. Kiedyś używano do tego specjalnych stołów, o zmiennym nachyleniu, zaopatrzonych w otwory. Obecnie służą do tego specjalne, często automatyczne, obracarki. Kiedy cały osad znajdzie się w szyjce, butelka zostaje odkapslowana, a ciśnienie wypycha go na zewnątrz (dégorgement), razem z odrobiną wina (obecnie często stosuje się tutaj mrożenie szyjki butelki). Powstały w ten sposób ubytek należy uzupełnić (dosage). Na tym etapie ustala się też zawartość cukru w gotowym winie. Dolewając ponownie wina bazowego, uzyskujemy wino całkiem wytrawne. Jeśli natomiast dodamy takiego, które zaprawione zostało cukrem, produkt końcowy będzie słodszy. Teraz wino jest korkowane po raz drugi i pozostawione do ostatecznego ułożenia się. Tak wygląda proces produkcyjny (oczywiście w wielkim skrócie). Podsumowując, wina produkowane metodą tradycyjną to takie, w których bąbelki pojawiają się dzięki wtórnej fermentacji wina przeprowadzonej w butelce. Warto jeszcze podkreślić, że znaczny procent tradycyjnych musiaków to wina nierocznikowe. Znaczy to tyle, że są mieszanką różnych win bazowych, pochodzących z różnych roczników. Ma to na celu reagowanie na niedostatki jakościowe owoców ze słabszych sezonów oraz zapewnienie klientowi stabilnej jakości i rozpoznawalnego stylu.

Producent, La Maison Penet, to niezbyt duży dom szampana, wytwarzający wino zarówno z owoców własnych, jak i skupowanych od rolników. Prócz Szampanii, należą do niego również posiadłości w położonej na granicy z Niemcami Alzacji. Z tego też regionu pochodzi nasz dzisiejszy bohater. Crémant d’Alsace AOC to apelacja ustanowiona w 1976 roku dla miejscowych win produkowanych metodą tradycyjną. Wino powstało w stu procentach z białych gron (tzw. białe z białego, blanc de blancs), należących do dwóch szczepów – pinot blancauxerrois, w proporcjach odpowiednio: osiemdziesiąt i dwadzieścia procent. Trzy lata dojrzewało na osadzie drożdżowym. Z cukrem resztkowym na poziomie zaledwie 6g/l zalicza się do kategorii extra brut (bardzo wytrawne). Wino zakupiłem na stronie internetowej szczecińskiego sklepu 101win. Cena regularna to 122zł, a więc wino było dużo tańsze niż większość podstawowych szampanów. Ja, dzięki skorzystaniu z promocji, zapłaciłem jedynie 91,50zł. Dodam tylko, że aktualnie wino znowu dostępne jest w cenie promocyjnej. Zdecydowanie zachęcam do zakupu!

Wrażenia z degustacji

W kieliszku wino ma kolor słomkowy. Rzuca się w oczy obfite musowanie. Ładnie ułożony nos od pierwszych chwil uderza rześkością. Czyste aromaty jabłek, gruszek i mandarynek podszyte są świeżością cytrynowej skórki i wyraźnymi nutami mineralnymi. Momentami pojawia się odrobina brioszki i toffi. Usta witają świeżo wypieczonym chlebem na zakwasie, a także słodszymi nutami drożdżowymi, przypominającymi chałkę. Za nimi kroczą owoce cytrusowe i jabłka, przynosząc wraz z obfitą kwasowością powiew świeżości. Szczęśliwie ta przyjemność długo utrzymuje się na podniebieniu. Całość jest ładnie poukładana i bardzo elegancka, nie pozbawiona jednak energii i radości. Odświeżający charakter wspaniale podkreśla musowanie – obfite i kremowe, o dosyć drobnych bąbelkach, bardzo długo utrzymujące się w szkle. Cukier resztkowy jest praktycznie niewyczuwalny, wino dedykowałbym więc raczej ludziom poszukującym wytrawności w kieliszku.

Comte de Grimm z pewnością sprawdzi się jako towarzysz ryb i owoców morza oraz miękkich, kremowych serów. Ja próbowałem go w towarzystwie carbonary. Osobiście bardzo lubię połączenie tej ciężkiej, aromatycznej pasty, o zdecydowanych smakach z bąbelkami. Wino musujące wspaniale odświeża podniebienie, dając odrobinę wytchnienia od czarnego pieprzu i pecorino, a kwasowość dobrze łączy się z tłustością dania. W tej roli Comte de Grimm spisało się świetnie. Warte spróbowania! 4/5

Kilka słów na koniec

To by było na tyle. Serdecznie zachęcam do spróbowania Comte de Grimm, zwłaszcza w cenie promocyjnej. To świetna sposobność na wejście w świat win musujących produkowanych metodą tradycyjną. Zachęcam też do odwiedzania mojego Instagrama – sporo się tam ostatnio działo w związku z tegorocznym Winobraniem w Zielonej Górze. Następne wpisy na blogu już wkrótce. Cześć!

Dodaj komentarz