Cantina di Carpi e Sorbara Lambrusco di Sorbara DOC

Cześć. Dzisiejszy wpis jest w gruncie rzeczy kontynuacją poprzedniego, dotyczącego crescentine bolognesi. Jako jeden z dodatków poleciłem w nim butelkę wytrawnego Lambrusco. Dzisiaj chciałbym przedstawić mojego ulubionego, póki co, przedstawiciela tych mało znanych i nierozumianych w  Polsce win. Przed Państwem Lambrusco di Sorbara Secco od Cantine di Carpie e Sorbara.

Parę słów na początek

Na ironię zakrawa fakt, że słynąca z fantastycznych dań i produktów tradycyjnych Emilia-Romania  jest jednocześnie jednym z najmniej interesujących regionów winiarskich we Włoszech. Próżno szukać tutaj prawdziwych sław w stylu Barolo, Barbaresco, Chcianti Classico, Franciacorta czy Amarone. Przeciwnie. Emilia-Romania to kraina lekkich, prostych win, których nazw nie wymawia się z emfazą. Być może najciekawszym przykładem „emiliańskiego” winiarstwa jest Lambrusco. Pewnie większość z Was zadaje sobie teraz pytanie:  co to takiego? Spieszę z odpowiedzią. Po pierwsze jest to grupa czerwonych szczepów winorośli o bardzo starożytnym rodowodzie. Są one tradycyjne dla regionu Emilii-Romanii, jednak bywają uprawiane również poza jej granicami. Dalej, jest to także nazwa win produkowanych z tychże szczepów na terenie kilku apelacji rozciągających się w pasie Reggio Emilia-Modena-Bolonia.

Tradycyjnie Lambrusco było lekkim czerwonym winem wytrawnym: musującym lub lekko musującym, produkowanym metodą Charmata. Obecnie obraz ten jest znacznie bardziej złożony. Czasami przy produkcji wykorzystuje się również metodo acestrale lub metodo classico. Wino bywa różowe, a z myślą o eksporcie produkuje się też wersję amabile, czyli półsłodką. Dziś pozostańmy jednak przy klasyce. Ze względu na swój profil – soczystą owocowość oraz odświeżającą kwasowość i delikatne musowanie – wytrawne Lambrusco jest doskonałym winem do serwowania z jedzeniem. Sprawdzi się w towarzystwie pizzy i makaronów z sosem pomidorowym, dojrzewających wędlin, grillowanych białych i czerwonych mięs oraz tuńczyka, ale też dojrzewających serów.

Lambrusco poznaliśmy podczas naszej wizyty w Bolonii, o której nieco więcej napisałem tutaj. Zasmakowało nam na tyle, że wkrótce po powrocie do Łodzi zacząłem przeglądać sklepy w jego poszukiwaniu. Jedną z pierwszych znalezionych przeze mnie butelek było omawiane dzisiaj Lambrusco di Sorbara DOC. Z marszu stało się ono jednym z naszych ulubionych win i pozostaje w tej grupie do dziś. Producent – Cantina di Carpi e Sorbara – to duża kooperatywa zrzeszająca ponad tysiąc drobnych rolników. Nie ma tu może wielkich nazwisk, ale co z tego, skoro efekt końcowy jest tak dobry? Strona producenta podaje, że wino powstaje ze szczepów lambrusco di sorbaralambrusco salamino. Dokładny procentowy udział każdego z nich nie jest znany, jednak to pierwsze zgodnie z zasadami apelacji musi stanowić nie mniej niż 60% całości. Jak większość Lambrusco, omawiana butelka jest winem nierocznikowym. Możemy ją nabyć w Kondrat Wina Wybrane w świetnej cenie 34 zł. Z ciekawości spojrzałem na moje pierwsze zamówienie w tym sklepie, które złożyłem siedem lat temu. Wino kosztowało wtedy 27 zł.

Wrażenia z degustacji

W kieliszku przyjemna jasna czerwień, typowa dla Lambrusco di Sorbara. Zaraz po nalaniu wino prezentuje dość obfite musowanie. Kieliszek pełen jest aromatów poziomek, czereśni i żurawiny. Owoce są dojrzałe i bardzo apetyczne. Na podniebieniu otrzymujemy ten sam zestaw, brak tu tylko tej odrobiny słodyczy, która pojawiła się w nosie. Dominuje świeża kwasowość, która wraz z delikatnym i drobnym musem daje winu dużo lekkości. Nie szukajmy w nim komplikacji czy wielkiej głębi, od tego są inne butelki. Zamiast tego doceńmy jego wigor i przyjemne uczucie odświeżenia, którego dostarcza, świetnie spełniając się w swojej roli. Aż prosi się o towarzystwo jedzenia! Jak wspomniałem wcześniej, doskonale łączy się z pomidorami, co wielokrotnie sam przetestowałem, otwierając je do domowej pizzy w stylu neapolitańskim lub makaronów. Wysoka kwasowość świetnie radzi sobie z tłustymi mięsnymi potrawami, takimi jak w poprzednim wpisie. Musowanie oczyszcza podniebienie między kolejnymi kęsami, relaksując kubki smakowe. Chętnie spróbuję go kiedyś z carbonarą. Z pewnością będzie jak znalazł w sezonie grillowym!

Dodaj komentarz